We współpracy z Mikołajem sprezentowałam jednej z moich córeczek książkę, o jakiej sama bym marzyła jako mała dziewczynka, duża dziewczynka oraz całkiem już duża nastolatka. Nie marzyłam jednak, gdyż wtedy dostawałam jedynie książki o księżniczkach i nawet mi do głowy nie przychodziło, żeby chcieć być kimś innym, niż taką właśnie dygającą, słodką królewną, przed którą się klęka i o którą się walczy. Wprawdzie miałam ciary na plecach, gdy na polsacie puszczali Xenę, aj… Ale to jedyny przykład kobiety wymykającej się stereotypowi pachnącej księżniczki, jaki pamiętam. Pippi poznałam za późno, a Joanna d’Arc marnie skończyła, więc jest raczej antyprzykładem.

Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek
Może dlatego miałam nieco ciężki start w kobiecość? Tak jakoś dziwnie wyszło, ale okazało się, że ten świat wcale nie generuje żadnych miejsc dla księżniczek. Nie chce przed nimi klękać, drwi na samą myśl o nadesłaniu księcia na białym koniu (choć tutaj to może nawet miałam farta:-) i takie tam. Dzisiejszy świat nie jest dla księżniczek. On jest dla wojowniczek.
Dlatego tak bardzo się cieszę, że pośród nowości wydawniczych 2017 roku znalazła się taka perełka, jak „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek„. Podsunęła mi ją moja Karolcia, a ja bez wahania wrzuciłam ją do naszego tegorocznego prezentownika.
Książka, która już w chwili wydania miała ciekawą historię. Jej autorkami są Elena Favilli oraz Francesca Cavallo. Pierwsza z nich to nagradzana dziennikarka i przedsiębiorczyni medialna, druga – pisarka i uhonorowana reżyserka teatralna oraz pisarka. Anglojęzyczny oryginał ukazał się pod tytułem „Good Night Stories For Rebelt Girls” i stał się najhojniej finansowaną oryginalną publikacją w historii crowdfundingu (crowdfunding, czyli finansowanie społecznościowe, to zbieranie kapitału na różne przedsięwzięcia od Internautów, w tym zarówno od osób prywatnych, jak i firm). Książka okazała się wielkim sukcesem i jak dotąd została wydana w kilkudziesięciu krajach na całym świecie. Na naszym podwórku ukazała się nakładem wydawnictwa Debit.
„Opowieści na dobranoc… ” stanowią zbiór krótkich, jednostronicowych historii stu wyjątkowych kobiet. Każdy wpis opatrzony jest barwną ilustracją. Narracja poprowadzona została w taki sposób, aby z jednej strony zyskać uwielbianą przez dzieci konwencję baśni („Była sobie raz dziewczynka…”), ale nie do tego stopnia, żeby biogram bohaterki tracił na realizmie. Mamy zatem przyjemne w czytaniu, lecz bardzo prawdziwe i wyraziste opowiadania, które wzruszają i poruszają nie tylko tytułowe „młode buntowniczki”, lecz i … ich mamy…. Ale o tym za chwilę.
Przeglądając internety w poszukiwaniu recenzji o książce co rusz natykałam się na teorie, że jest to książka o niegrzecznych dziewczynkach dla niegrzecznych dziewczynek. Głupota! Czy „zbuntowany” koniecznie oznacza niegrzeczny? Nie! Kiedy buntujemy się przeciwko niesprawiedliwości, krzywdzie czy przemocy, to czy jesteśmy niegrzeczne?! Jasne, że nie! Lub, gdy z uporem łamiącym wszystkie bariery walczymy o swoje marzenia, czy jesteśmy wtedy niegrzeczne? Oj, no przecież NIE! To mnie zirytowało, kiedy czytałam wpisy różnych osób. To tak, jakby wciąż pokutowała w nas myśl, że jeśli kobieta nie spełnia swej tradycyjnej (czyt. patriarchalnie umotywowanej) roli, to jest z nią coś nie teges, czyli wsadzimy ją do worka z napisem: „Niegrzeczne dziewczynki”. A mnie osobiście niegrzeczne dziewczynki kojarzą się co najmniej dwuznacznie…. he he he.
” OPOWIESCI NA DOBRANOC DLA MŁODYCH BUNTOWNICZEK” TO NIE JEST KSIĄŻKA O NIEGRZECZNYCH KOBIETACH. TO KSIĄŻKA O KOBIETACH ODWAŻNYCH. Po prostu. One wszystkie, te niesamowite babeczki, były zwyczajnie (albo nadzwyczajnie!) odważne. I tego uczą ich przykłady: aby pokonywać strach. Ten przed działaniem w ogóle. Przed łamaniem schematów i nielogicznych barier. Przed „Ale co powiedzą ludzie” i przed „Nie uda ci się, bo jesteś dziewczyną”. Przed pójściem nieprzetartym szlakiem. Przed wszystkimi upadkami, które będą po drodze – a będą! Przed samotnością i niezrozumieniem . Przed :”A może nie mam racji?” i przed „Lepiej jednak zajmę się domem”. Przed żywym złem w innych ludziach i przed demonami w nas samych. Przed własną słabością.
Jedno, co mnie nie przekonuje w tej książce, to brak wyeksponowania w przedstawionych życiorysach właśnie tego strachu bohaterek. Przecież to niemożliwe, aby się nie bały. Bały się i to milion razy. Ta ich odwaga nie była czymś łatwym, była robieniem swojego pomimo lęku. Dzieci powinny wiedzieć, że strach stanowi coś bardzo naturalnego, ale jednocześnie najgorszym, co możemy zrobić, to poddać mu się, nie próbować z nim walczyć.
Duży plus przyznaję autorkom za sam wybór postaci w całym tym zestawieniu. Widać, że starały się zawrzeć historie kobiet z całego świata, będących jednocześnie przedstawicielkami bardzo różnych dziedzin. Czapki z głów, bo naprawdę się im to udało (choć można by się doczepić do „tajemniczej” przewagi Amerykanek). Mamy więc kolarkę z Włoch, matematyczkę ze starożytnej Grecji, balerinę z Kuby, pisarki, królowe, uciekinierki z Afryki, raperkę, aktywistki, bokserkę, pierwszą kobietę – kandydatkę na prezydenta, mamy nawet piratkę! Tak bogata i różnorodna paleta sugeruje ogrom, a w zasadzie nieskończoność możliwości, jakie mamy przed sobą my – kobiety. Każda mała dziewczynka może być kimś innym, kimś, kim chce.
Nie dziwcie się więc, że gdy moje dziecko poszło w wigilię spać, ja dopadłam „Opowieści na dobranoc…” i przeczytałam je jednym tchem… A co się przy tym upłakałam! Książka piękna, wartościowa, potrzebna. Dodająca skrzydeł. Z ambitnym i wyrazistym, lecz wcale nie ultrafeministycznym przekazem. To się chwali.
11 komentarzy
Dokładnie to samo pomyślałam odkładając tę książkę na półkę. Dlaczego nikt nie pomyślał o tym, żeby dzieciakom pokazać, że strach to normalny, ludzki i nieroztropnie byłoby się go bać… Ale może właśnie to zadanie dla nas rodziców bo kto, Jak nie my, mamy dziecku pokazać świat.
Zgadzam się, to my, rodzice, jesteśmy najważniejszymi nauczycielami naszych dzieci.
Tytuł, okładka i recenzja zachęca. Muszę koniecznie się za nią rozejrzeć 😉
Naprawdę szczerze polecam!
Muszę się z tobą w jednej kwestii nie zgodzić. Nie ma to najmniejszego wpływu na twoją recenzję, bo ta jest najbardziej poprawna, a i sama książka wydaje się ciekawym pomysłem, co może pokazać fakt, że na stronie internetowej projektu widnieje już vol 2, aczkolwiek. Dlaczego Joanna d’Arc miałaby być antyprzykładem dla dziewczynek? Tak, ostatecznie spłonęła na stosie, ale jednak walczyła za swoje racje i jakby na to nie patrzeć dowodziła armią francuską w czasach, gdy kobiety były traktowane jako co najwyżej przedmiot. Jak dla mnie idealny przykład męstwa, honoru oraz pokazania tegoo, że wszystko da się osiągnąć. Ale to tylko takie moje ciche zdanie 😉
Dzięki za wartościowy komentarz. Myślę nad tym, na co zwrócilaś mi uwagę…. Hmmm… „Porażkę” Joanny d’Arc wytknęłam tu trochę przewrotnie. W rzeczywistości, tak jak słusznie zauważasz, porażką ona nie była, bo Joaśka więcej wygrała, niż przegrała. Jednak dla przeciętnego dziecka taka wojowniczka, która w zasadzie nic realnego nie wywalczyłą, a jeszcze została za swe bohaterstwo ukarana, nie stanowi zachęty do walki. Chyba że mówimy o starszym dziecku, które poza „porażką” Joanny dostrzeże jej wielki sukces… Chodzi o to, że niewątpliwie bohaterska i ponierska postawa świętej nie pociągnęła za sobą żadnej zmiany w kwestii sytuacji kobiet.
Bardzo podoba mi się ta recenzja musze zajrzeć do niej
Bardzo podoba mi się ta recenzja musze zobaczyć ta książkę
Wiele słyszałam o tej książce i na pewno sprezentuję ją sobie, jak i swojej młodszej siostrze, kiedy już będzie trochę starsza. Lubię historie o silnych i odważnych kobietach. 🙂
Chętnie sama sięgnęłabym po książkę, wcześniej o niej nie słyszałam, ale teraz poszukam. 🙂
Karina ostatnio prosiła mnie o tą książkę zastanawiałam się czy ją kupić teraz wiem że warto