Moje dziecko JEST wyjątkowe. Tak, właśnie: mam najcudowniejsze, najpiękniejsze, najmądrzejsze dziecko świata (i jedno, i drugie). Wiem to, odkąd przyszło na świat. I utwierdzam się w tym każdego kolejnego dnia naszego życia. Nikt mi tego nie wydrze – tego, że mam NAJLEPSZE DZIECKO ŚWIATA! I to jest właśnie zdanie, którego nigdy nie wypowiem do moich córek.
Że są najlepsze.
Postanowiłam sobie to już bardzo dawno temu. Obiecałam sobie, że będę trzymać język za zębami, emocje na wodzy, rozpasany zachwyt pod kluczem. Że nie dam się ponieść chwili – ani w momencie zachwytu, ani w potrzebie podniesienia na duchu. Po prostu nigdy nie powiem do żadnej z moich dziewczynek: „Jesteś najlepsza!”.
Nawet nie dlatego, że każde dziecko jest. Bo jest. Każda matka ma przecież najlepsze dziecko świata, Wiem, brzmi jakbym się naćpała, bo przecież nikt, a już na pewno żadna szanująca się, zdrowa na umyśle, kochająca swoje dzieci MADKA nie zniży się do jakiegokolwiek pozytywnego komentarza pod adresem innego dziecka. Więc ja musiałam coś brać, skoro cisną mi się na papier takie mądrości. Samodzielnie dilejtowałam się z szacownego grona Jedynych Prawowitych MADEK Boskih. No trudno…
Nie powiem mojej córce, że jest najlepsza, nie dlatego, że ją za mało kocham. Nie zrobię tego, ponieważ kocham ją tak, że już bardziej się nie da. Kocham ją bezwarunkowo, a więc nie za to, jaka jest. Nie za jej piękne oczy i uśmiech, nie za jej mądrość, urodę, talenty; nawet nie za jej dobro. Nie za to, że jest najlepsza. Kocham ją zupełnie za nic. Dla mnie równie dobrze mogłaby nie być w niczym uzdolniona, Kochałabym ją tak samo. A powtarzając jej, że jest najlepsza, bezwolnie sugeruję, że mi się to podoba i że to jest dla mnie ważne. Aby była najlepszą. I tym samym popycham ją do dalszych starań o bycie właśnie taką. Wyzwalanie w dziecku poczucia obowiązku sprostania rodzicielskim wymaganiom czy wizjom niszczy relacje pomiędzy nimi i negatywnie wpływa na budowę spójnego i nieprzyćmionego kompleksami obrazu siebie samego.
Nie powiem mojej córce, że jest najlepsza, nie dlatego, że nie zamierzam w niej budować silnego poczucia własnej wartości. Wartość człowieka nie bierze się ze świadomości, że jest się „naj”. Z czegoś takiego wynosi się co najwyżej megalomanię i – paradoksalnie – kompleksy. Nie lubię megalomanów. Nikt nie lubi megalomanów. To ludzie słabi, o silnych, ukrytych, bardzo głęboko zapisanych urazach. Prawdziwe i stabilne poczucie własnej wartości nie bazuje na zdobywaniu podium w poszczególnych kategoriach, nie opiera się na zwycięstwie w jakichś, prawdziwych czy też wyimaginowanych, konkurencjach. Ono jest od czegoś takiego niezależne. Co by było, gdyby Twoje dziecko miało powtarzane, że jest najlepsze – i przez całe dzieciństwo przyzwyczaiłoby się do takiego stanu rzeczy. Wydawałoby się pewne siebie, książkowy przykład typu wojownika – ekstrawertyka! Aż w pewnym momencie życia, czy to na studiach, czy zaraz po nich, czy jeszcze później, co gdyby w końcu kiedyś coś przestało mu się układać? Gdyby mu się w czymś podwinęła noga? Czy po prostu dopadłoby go zwyczajne, niewdzięczne życie, niewdzięczni ludzie, którzy – jak się okazuje – wcale nie klepią go po ramieniu ze słowami: ” Jesteś najlepszy”. Bo w pracy jest ktoś jeszcze lepszy. Albo też szef zwyczajnie nie docenia nikogo, choćby nie wiem jak się starał, i tak nie otrzyma tej okruszyny szczęścia, tej błogosławionej matczynej mantry : „Ju ar de best!”. I co się wtedy zaczyna dziać z takim Stasiem czy z taką Olą? Nie radzi sobie. Poczucie wartości, które z takim zapałem i zaangażowaniem budowała jego/ jej mamusia przez tyle lat, bardzo szybko szlag trafia, pozostawiając Stasia i Olę zupełnie bezbronnych, ze wszystkimi lękami.
Nie powiem mojej córce, że jest najlepsza, nie dlatego, że nie chcę jej chwalić. Przeciwnie! Chwalę ją za każdą najmniejszą rzecz, za zwykłe starania, za najdrobniejszą nawet inicjatywę. Ale chwalę konstruktywnie. Wyrażam swoją wdzięczność lub swój zachwyt za konkretne dokonanie mojego małego człowieka. „Jesteś najlepsza” zastępuję: „Świetnie sobie z tym poradziłaś”, „Zrobiłaś to i to rewelacyjnie”. Dziecko czuje się wtedy docenione nie za coś abstrakcyjnego, nie za geny, ale za swoją, bardzo konkretną pracę, starania i talent. Lub też za zwykłe próby.
Nie powiem mojej córce, że jest najlepsza, ponieważ nie chcę, aby stała się aroganckim, wyniosłym człowiekiem. Nigdy nie uwierzę w to, że arogancja zwiększa czyjąś pewność siebie. Moim – matki – marzeniem jest, aby dziecko znało swą wartość i pozostawało skromne. Bo skromność to oznaka dojrzałej samoakceptacji.
Mówię za to mojej córce, że jest dobra.
Mówię jej, że jest piękna.
Codziennie powtarzam, że jest mądra i wrażliwa.
Mówię, że jest silna.
Mówię, że przepięknie rysuje.
Mówię, że świetnie czyta.
Mówię : „Nie jesteś lepsza od nikogo”.
Mówię:” Nikt nie jest lepszy od ciebie…”.
Witaj! Cieszę się, że gościsz na mojej stronie. Ten wpis przygotowywałam dla Ciebie późną nocą. Jeśli Ci się spodobał , masz podobne czy też zupełnie odmienne zdanie na poruszany tutaj temat, będzie mi niezmernie miło, jeśli zostawisz poniżej swój ślad w postaci KOMENTARZA. Ściskam. Kasia.
12 komentarzy
Skoro podjęłaś taką decyzję, to życzę wytrwałości
Bardzo dobre podejście. Ja też nie mówię tego mojemu synkowi. Zamiast tego używam wyrażeń „super zrobiłeś” „fajnie, że tak postąpiłeś”.
Właśnie! A nie jest to takie oczywiste, prawda? Tak jakos naturalnie nam się ciśnie na usta: „Jesteś najlepszy!”.
Zastanawiam się czy ja niegdy nie powiedziałam moim chłopcom, że są w czymś najlepszym i nie wiem.. za to codziennie tak jak Ty powtarzam im, że są cudowni i kocham ich nad życie 🙂
Przy tym wszystkim musimy jedank mieć trochę luzu, prawda? Bo inaczej kto by nas zbierał z podłogi, hi hi? W tytule wpisu zaryzykowałam bycie nieco zbyt radykalną i użyłam słowa „nigdy”, ale przecież aby coś naprawdę zepsuć i aby sprawić, żeby dziecko w to uwierzyło na tyle, by to mogło mieć jakieś większe konsekwencje, musielibyśmy im to powtarzać dość często, stale, codziennie może.
Aż się zastanowiłam co ja mówię swojej córce.
super dzieciaczki – jak to w życiu, prawda? Z jednej strony trzeba się pilnować i realizować jakąś swoją obraną ścieżkę, a z drugiej – nie należy popadać w skrajności i jednak zostawić sobie miejsce na trochę luzu.
Bardzo ciekawe (i słuszne) podejście.
Zależy w jakim kontekście te słowa miałyby być powiedziane. Jeśli w takim, że jest najlepsza dla Ciebie, nie ma w tym nic złego
Różnie można by to interpretować. Dla mnie mój syn jest najlepszy w tym co robi, bo ciężko sobie na to zapracował i nauczył się tego zupełnie sam. Jako mama 18-latka powiem tylko, że takie słowa trzeba wypowiadać, w zależności od sytuacji, ale nie należy z nimi przesadzać
Moim dzieciom będę mówiła to, co powtarzała mi moja mama, ze nie ma dla nich rzeczy niemożliwych.
Bardzo mądry wpis. Tak sobie właśnie pomyślałam, że mówienie dziecku : „jesteś najlepsza” może prowadzić do tego, że będzie myśleć, że jest lepsze niż inne. A to nie jest dobra droga. Z drugiej strony, jeśli okaże się, że jednak kolega czy koleżanka okażą się w czymś lepsi, to będzie wielkie rozczarowanie. Ja staram się moim córkom tłumaczyć, że w życiu bywa różnie. Raz się przegrywa, raz wygrywa, ale zawsze warto próbować do skutku i nie zrażać się porażkami.