Ostatnimi czasy podjęłam się karkołomnej misji posprzątania mojej piwnicy. Praktyczna cząstka mnie mówiła: „Musisz to w końcu zrobić, bo inaczej niedługo zginiecie przysypani niepotrzebnymi rupieciami chomikowanymi przez ciebie, matka, od kilku ładnych lat!”. Jeszcze bardziej praktyczny głos z mojego wnętrza twierdził: ” Daj se siana, idź poczytaj, to nie ma sensu, i tak zginiecie przysypani rupieciami, jeśli w ciągu dwóch lat nie zamienicie pięćdziesięciu metrów na coś większego!”.
Widać jestem mniej praktyczna, bo poszłam. Poszłam tam i po kilku godzinach batalii wróciłam z tarczą oraz z kilkoma łupami, wśród których była moja cudowna chusta, w której nosiłam Tosiaczka. Oczywiście dopadły mnie wspomnienia i resztę wieczoru spędziłam płacząc jak psychiczna nad nieubłaganym upływem czasu, który nie oszczędza biednych matek chcących całe życie cieszyć się maleńkością całych swoich światów.
Gdy już doszłam do siebie, w czym niezaprzeczalnie dopomógł mi mój osobisty, czteroletni już, cały świat (a w zasadzie to jedna trzecia świata) tupiąc, bynajmniej nie rozkosznie i bynajmniej nie słodko, swoją wyrośniętą, choć nadal cudowniutką, stópką, no więc gdy juz doszłam do siebie po tym wodospadzie wspomnień i wzruszeń, postanowiłam zdradziecko i obłudnie chustę sprzedać. Rzuciłam hasło wśród koleżanek i natychmiast posypały się pod moim adresem pytania o noszenie w chuście. Zdałam sobie sprawę, że chustowanie nadal przebywa u nas w ciemnej, zakazanej strefie tabu. Być może też brakuje większej liczby źródeł, z których młode matki, chcące skorzystać z tego zacnego, a starego wynalazku, mogłyby zaczerpnąć jasne informacje i dostąpić rozwiania podsycanych niewiedzą wątpliwości.
Dlatego przedstawiam Ci, Kobietko, Przyszła lub Świeżo Upieczona Mateczko, mój subiektywny przewodnik po noszeniu dziecka w chuście. Mam nadzieję, że skorzystasz.
CZY WIĄZANIE CHUSTY JEST TRUDNE?
Absolutnie nie! Oczywiście ja sama strasznie się bałam, że jako manualne antytalencie nie poradzę sobie z tymi przeplotami, supłami i całym tym cyrkiem. Że to zbyt skomplikowane i przez to mało praktyczne.
Nic bardziej mylnego! Nawet taka niezdara jak ja szybko opanowała podstawowe wiązania. Nauka każdego kolejnego nigdy nie trwała długo. Wiązanie chusty już po paru dniach wchodzi w nawyk i staje się czyś tak naturalnym, jak zmiana pieluchy.
Moim zdaniem nie potrzebujesz chodzić na specjalne kursy, aby nauczyć się wiązać. Ja miałam do dyspozycji tylko instrukcję w języku angielskim. I co? I dałam radę.
CZY NOSZENIE DZIECKA W CHUŚCIE JEST BEZPIECZNE?
Istnieją dwie związane z tym kwestie.
Po pierwsze – możliwość wydostania się dziecka z nosidła. Spieszę z zapewnieniami: jeśli, podobnie jak ja kiedyś, sądzisz, że chusta może się rozwiązać, jesteś w błędzie. Wystarczy, że raz porządnie zawiążesz niemowlę, a zrozumiesz, że taka opcja nie wchodzi w grę. Dziecko jest tak mocno (mocno nie znaczy nic złego) przy Tobie, że czujesz niemal bicie jego serducha – każdy centymetr luzu wychwyciłabyś w sekundę. Chusta nie jest ani lejąca, ani śliska, dlatego nawet w przypadku „cudownego” odwiązania węzła materiał nie „poleje się”. Dziecko nie wypadnie z prawidłowo zawiązanej chusty. Ale żeby „to” poczuć, trzeba pierwszy raz się zamotać
Po drugie – bezpieczeństwo w aspekcie zdrowej postawy maluszka. Czy codzienne taszczenie niemowlaka w – bądź co bądź – pasku materiału zwyczajnie jest dobre dla zdrowia urwisa? Za moich (czytaj gdy Tosia miała mniej niż rok) czasów popularna była teoria, w myśl której oplecione w chustę dziecko ma tak naturalnie wygięty kręgosłup, jak w brzuchu mamy. Czyli że mu służy.
Obecnie nic się chyba nie zmieniło w spojrzeniu na problem, choć oczywiście, Kochana . nie umiem Ci zastąpić fachowej opinii fizjoterapeuty. Powiem tylko tyle, że nie ma badań wskazujących na negatywne skutki zdrowotne u dzieci noszonych w chustach.
JAKĄ CHUSTĘ KUPIĆ?
Najważniejsze pytanie, kiedy juz zdecydujemy się na chustę, brzmi: „No to jaka ma ona być?”.
Istnieje kilka rodzajów chust. Dzięki Bogu są internety, w których bez trudu odnajdziemy informacje o podziale tych fascynujących wynalazków ze względu na typ materiału czy rodzaj wiązania. Ja sama nie znam się na tym, gdyż, doceniając ów zacny gadżet, nie odleciałam w kosmos z fascynacji nim. Dlatego właśnie nie rozpiszę Ci tu, Najmilsza, klasyfikacji chust, bo się jej nie nauczyłam, … Powiem jedynie, że ja miałam jedną, wiązaną tkaną, i sprawdziła się znakomicie. Jeśli o mnie chodzi, nie zaufałabym kołowej, chociaż zdaję sobie sprawę, że istnieje prawdopodobieństwo, że piszę tak, ponieważ nawet nie widziałam takowej w realu. Mogłoby więc być podobnie, jak z omotką wiązaną – też w nią wątpiłam, do momentu aż spróbowałam.
Naprawdę szczerze polecam tkane, te ze splotem krzyżowym. Chociaż trzeba je dokładnie ponaciągać, świetnie trzymają skarba
CZY NOSZĄC W CHUŚCIE NIE ZEPSUJĘ DZIECKA?
Musiałam, po prostu musiałam tak napisać!!!! Zepsuć dziecko przytulaniem , głaskaniem, noszeniem… Taaaa….
Ja rozumiem, że w tym pytaniu chodzi o ewentualne nadmierne przywiązanie malucha do rodzica, czyli w dalszej konsekwencji o zachwianie jego przyszłej samodzielności… Jednak, jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności obawy te przejawiały (i głośno wypowiadały pod moim adresem) tylko wszystkowiedzące dewoty, te co to krzyczą; „Nie biegaj, bo upadniesz!” lub troszczą się, „czy mu nie za zimno”…
Nie, nosząc w chuście nie zepsujesz dziecka. Nie przywiążesz go nadmiernie do siebie. Jeżeli już jesteśmy przy tej kwestii, to raczej uda Ci się uzyskać efekt wręcz odwrotny: w tak dużym stopniu zaspokoisz wewnętrzną potrzebę bliskości i bezpieczeństwa swojego malca, tak obficie napełnisz swoim dotykiem jego zbiornik emocjonalny, że w przyszłości taki mały człowiek powinien śmielej i pewniej ruszać w świat. Logiczne, prawda?
Na potwierdzenie posłużę sie przykładem moich dzieci. Starsza, Weronika, nie była noszona w chuście. Dużo czasu spędzała w wózku – choć z drugiej strony bez przerwy była też nieustannie głaskana, pieszczona i przytulana. Młodszą, Tosinkę, motałam od drugiego tygodnia życia. I co? Tosia bardzo szybko zrezygnowała z wózka (pozbyłam się ostatecznie spacerówki, kiedy mała skończyła dwa lata – od dłuższego czasu tylko nam zawadzała, yyy… to znaczy jej zawadzała). Do dzisiaj jest bardzo śmiałym, odważnym dzieckiem, które najchętniej samo eksploruje świat i podejmuje różne inicjatywy. Natomiast Werulka cechuje się zachowawczością, nieśmiałością i to właśnie ona jest wciąż spragniona mojej bliskości, uznania, dotyku, obecności.
Oczywiście nie jestem na tyle naiwna, aby pomijać zasadniczą kwestię charakteru dziewczynek. To przede wszystkim osobowość dziecka determinuje jego kompetencje społeczne. Jednak jestem przekonana, że noszenie od pierwszych tygodni w chuście pomogło Tosi czuć się pewniej w świecie, wśród ludzi i z samą sobą.
CZY MOJE DZIECKO BĘDZIE W CHUŚCIE SPOKOJNIEJSZE?
Decydując się na zakup chusty mocno liczyłam na to, aby pogłoski jakoby chustonoszenie zapewniało spokój od płaczu niemowlaka okazały się prawdą. Logicznie to z resztą i jakże ładnie brzmi: dziecko noszone w chuście ciągle jest przy mamie i dlatego czuje się dobrze, więc jest spokojne. Proste?
A jednak nie do końca. W początkowych tygodniach rzeczywiście Antonia uspokajała się po omotaniu, płacz często i szybko ustawał, a dziecko zasypiało. Później jednak ta zależność przestała obowiązywać: Tosiak niekiedy darł się w chuście, ale to chyba raczej wtedy, gdy była już bardzo rozbudzona, najedzona i miała ochotę na inny rodzaj aktywności, np. pływanie po podłodze.
JAK DŁUGO MOŻNA NOSIĆ DZIECKO W CHUŚCIE?
Ile chcesz!
W internetach piszą, że do dwóch lat. Myślę, że jest to kwestia indywidualna. Ja nie dobiłam do roku, chociaż chciałabym dłużej. Jednak Tonia uznała, że czas całkowicie przerzucić się na nóżki, które zdecydowanie bardziej sprzyjają popełnianiu rozlicznych psot, niż mamina klata, i kiedy tylko moje dziecko zaczęło sobie radzić z chodzeniem, nie chciało patrzeć na chustę.
Pamiętam pewną sytuację. Antosia miała wtedy półtora roku. Spacerowaliśmy po Górach Świętokrzyskich, a ja miałam w plecaku nieużywaną od ładnych kilku miesięcy chustę. Kiedy wydało mi sie, że Tosiak jest zmęczony drogą, wyjęłam chustę i wsadziłam do niej bąbla. Po chwili bąbel zaczął przeraźliwie płakać, ba! – drzeć się!, i szybciej niż mogłabym przypuszczać uwolniłam moje niepokorne dziecko, a chustę schowałam na dno plecaka.
Od tamtej pory chusta została ostatecznie wyeksmitowana do pudełek w piwnicy.
PODSUMOWUJĄC: CZY WARTO ZAINWESTOWAĆ W CHUSTĘ?
Ja jestem zdecydowanie na tak! Nie wiem, komu chusta bardziej się przysłużyła: mnie czy Tosi… Jeżeli u Antki chustonoszenie zaowocowało korzyściami emocjonalnymi (poczucie bezpieczeństwa, większa pewność siebie, zaspokojenie potrzeby bliskości i inne), to u mnie też! Przytulałam swojego skarba więcej, niżbym mogła musząc go odkładać do łóżeczka lub wózka. Jeżeli mała stała się dzięki temu bardziej samodzielna, to ja tę samodzielność, w sensie niezależność, uzyskałam od razu, wkładając dziecko do chusty i ruszając gotować obiad, wieszać pranie, sprzątać… Jaka byłam szczęśliwa, że mogę więcej! Nie wspomnę już o miejscach, w jakie da się wejść z niemowlakiem w chuście: leśne wertepy, muzea, sklepy (choć gorzej, jeśli chcesz coś przymierzyć… Wtedy potrzebna ci będzie druga osoba), urzędy, zapiaszczone place zabaw…
Od Ciebie jednak zależy, czy będzie fajnie. Musisz chcieć. Jeżeli nadal jesteś pełna wątpliwości, to albo zaryzykuj, albo daj sobie spokój. Nic na siłę.
Wiedz jednak, że chusta wiele zmienia. Dzięki niej odkryłam w macierzyństwie znacznie więcej, niż podczas pierwszych doświadczeń z Weroniką. Zupełnie nowy wymiar, nową jakość bycia mamą.
A oto moja Weronka naśladująca mnie w noszeniu w chuście.
Włożyłam w ten tekst wiele czasu i pracy, więc będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz tutaj po sobie jakiś ślad. Może to być komentarz, w którym odniesiesz się do tego, co przed chwilą przeczytałaś lub przedstawisz swoje osobiste doświadczenia. Może być udostępnienie na swoim profilu społecznościowym (wystarczy kliknąć SHARE). Zmotywuje mnie to do dalszej pracy i wyzwoli we mnie cudowne endorfinki. A, i koniecznie polub mnie na FB- dzięki temu będziesz zawsze na bieżąco z nowymi postami. Pozdrawiam.
Kasia
5 komentarzy
Chusta to fajna sprawa, tak myślę bo moja córka była zdecydowanie antychustowa. Ciekawe jak drugi Bąbel czy będzie lubił czy nie
Ja nie jestem przekonana do chusty. Bałabym się, że dzieciak może z niej wypaść. Wiem, że to zdarza się rzadko, ale jednak…
Sporadycznie używałam chusty, bardziej nosidełko, choć i ono było rzadko wykorzystywane, ale wiem, że wiele osób chwali sobie takie rozwiązanie i udogodnienie. 🙂
Nie mam jeszcze dzieci, ale obserwuję, że chusty stają się coraz bardziej popularne, zarówno w Polsce jaki i za granicą. 🙂
Chusta to świetne rozwiązanie, również z niej korzystaliśmy.